wtorek, 24 lipca 2012

Pocztówka z Bieszczad odgrzebana wśród staroci


Minął prawie rok od Naszej wyprawy z fundacją Jaśka Meli "Poza Horyzonty". Przy okazji sprzątania dysku znalazłem tekst pisany na bieżąco po, jeszcze w Bieszczadach. Słowa te pojawiły się kiedyś, gdzieś w sieci, na innym blogu. Teraz zamieszczam je tutaj. Po pierwsze, bo są dla mnie ważne i chcę żeby gdzieś były. Po drugie bo wyprawa o której mowa był kwintesencją przyzwyczajenia do myślenia.


Przy okazji pozdrowienia dla wszystkich uczestników i ludzi w brązowych koszulkach. 

A było to tak...


To już ostatni dzień naszej wyprawy. Co się działo zostało opisane i pokazane tu http://beskid.pozahoryzonty.org/. Teraz kiedy wszyscy jeszcze śpią mnie po głowie krążą pierwsze i na pewno nie ostatnie myśli jak muchy natrętne. Przed chwilą zakurzony Autosan zabrał dzieci z Dołżycy do szkoły, pewnie do Komańczy. Jest cicho i chłodno. Może nawet zimno, choć po kąpielach w strumieniu to rzecz względna.
Ostatnio wszystko jest względne. Bo jak tu nie zmienić spojrzenia świat, życie i różne tak zwane problemy po doświadczeniu i możliwości poobserwowaniu czystej i niczym nie skrępowanej radości i chęci życia.
Nie mam słów, które oddadzą choć w małej części ogrom zwycięstw, podniesień się po upadkach, zaciśnięć zębów, wyciągniętych pomocnych rąk i słów wsparcia, które wypełniły ostatni czas. Po głowie chodzą mi slogany typu „nie ma rzeczy niemożliwych”, „chcieć to móc” i tym podobne. Podobnie jak większość ludzi od zawsze słyszałem takie zdania i może nawet w część wierzyłem. Teraz po spotkaniu 10 autentycznych bohaterów, nie tych w pelerynach, maskach czy przysłowiowych majtkach na trykocie, tylko tych prawdziwych, którzy bez rąk, nóg, możliwości patrzenia bądź słuchania przeszli, przejechali i przepłynęli trasę w Beskidzie i Bieszczadach poznaje i uczę się powoli innego znaczenia tych słów.

Ania, Anita, Kasia, Karolina, Mariola, Szymek, Jarek, Bartek, Robert, Mateusz – dziękuję Wam za wszystko, za każdą minutę i każdy gest autentyczny aż do bólu.

Na koniec dwa wersy, które zapamiętam na zawsze i zrobię wszystko, żeby tak było.

„w gwiazdy się nie gap z rozdziawioną gębą,
tylko zrywaj je niczym polne kwiaty”

Nie wiem, kto jest autorem, mam nadzieję że się nie pogniewa że go nie podaję. Ja usłyszałem to od Ani w trakcie stromego podejścia, które powoli krok za krokiem pokonała, bo chce i może.

1 komentarz:

  1. I znowu wraca "chcieć to móc"...
    Zamiast więc szukać argumentów na nie i nie chce, trzeba po prostu zrobić.
    I nie: chciałabym, tylko: chce. Robi różnicę. No więc ja chcę. I w dodatku mogę.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zapraszamy do pisania :)