wtorek, 6 marca 2012

Bajka na dobranoc

Zupełnie niedawno, bo raptem kilka wieków temu żył sobie stary krasnolud. Miał długą rudą brodą, o którą jak przystało na prawdziwego krasnoluda bardzo dbał. Czesał, przycinał, a od święta zaplatał w dwa warkocze. Miał imię, Ja je znam a Ty z pewnością wymyślisz mu jakieś. 
Od wielu lat, a trzeba Ci wiedzieć, że krasnoludy są długowieczne, żył sam. Za młodu sporo podróżował, widział góry, miasta i niejeden trakt. Poznał różne istoty, te dobre i te złe. Jedne z nich, jak na przykład elfi mag czy mały niziołek awanturnik wniosły do jego życia wiele. Dały wsparcie, pomocną dłoń czy zwyczajnie powód do śmiechu przy nocnym ognisku. Można powiedzieć znał świat. I nagle pewnego dnia wszystko się zmieniło. Dziwnym zrządzeniem losu, kaprysem wszechmocnych Bogów czy innym niespodzianym splotem wydarzeń znalazł się w innej rzeczywistości. Krainie zamieszkanej przez małe skrzaty. Rozbiegane, wesołe, beztroskie małe ludki noszące kolorowe ubrania i rozwiane wiatrem włosy. Gdzieś w środku, wewnątrz twardego niczym szary kamień serca krasnoluda pojawiła się rysa. Śmiechy i wszechobecny tupot małych stóp obudził w nim dawno skrywaną tęsknotę. I zaczął chcieć, tak bardzo chcieć wnieść coś w życie małych skrzatów. Swą mądrość, siłę i tak miły jego nozdrzom zapach leśnego biwaku. 
Skrzaty z początku były zafascynowane. Patrzyły swoimi pełnymi bezgranicznej wiary oczkami na dużą postać, która jawiła im się jako mityczny, wszechmocny stwór. Do tego ten potężny, stary krasnolud pozwalał się zwyczajnie ciągać za brodę i wchodzić sobie na barana. Tylko topór był niedostępny, ot przesąd starego ludu. 
Czasem zabawa i harce przerywał tubalny, brzmiący jak trące o siebie kamienie głos upominające małe skrzaty. Bo przecież krasnolud wiedział, że w tym świecie (jego świecie) trzeba być twardym, trzeba umieć rozpalić ogień i bronić się po zmroku. To ważne. To kwestia życia lub śmierci. To czego starzec nie wiedział, to to czy świat skrzatów potrzebuje takich rad. Ale któż by zwracał uwagę na małe skrzaty...
I pewnego wieczora stało się. Kolejna "próba męskości" przygotowana dla małych ludków okazała się ponad ich możliwości. Jaskinia, mała z perspektywy krasnoluda okazała się za mroczna, za zimna i zbyt przerażająca dla małych skrzatów.
Śmiechy ucichły, tupot nóżek oddalił się a serce krasnoluda znów powoli zaczynało przypominać kamień, mimo że nadal gościła w nim wielka tęsknota.

Wszystko to działo się zupełnie niedawno, bo raptem kilka wieków temu...

A teraz jak na baśniowy świat przystało - królestwo dla tego kto dokończy bajkę. Cóż bowiem to za bajka co nie ma końca czy morału.

zapraszam
maciek

11 komentarzy:

  1. Małe skrzaty miały jednak swoją skrzacią mądrość i szybko zatęskniły za starym krasnoludem. Czuły, że on, z racji tego, że jest większy i dłużej żyje na świecie może ich wiele nauczyć i ochronić ich przed zagrożeniem. Nie na długo więc ucichły głosy skrzatów, a małe nóżki powędrowały w jego stronę. Krasnoludzka broda intrygowała ich bardzo. Pokornie się jej przyglądały, bo wiedziały, że długa broda jest u krasnoludów oznaką dojrzałości. Głos, który czasami ich gromił, tak
    naprawdę po chwili okazywał się łagodny, a słowa krasnoluda rozśmieszały i zachęcały skrzaty do robienia psikusów, wymyślania zabaw i droczenia się ze starym brodaczem. Topór imponował i dawał im poczucie bezpieczeństwa. Skrzaty wiedziały, że mogą liczyć na krasnoluda, który ochroni je przed smokami czy trollami podczas wspólnej wyprawy w nieznane im rejony, narąbie drewna, żeby je ogrzać i przygotować strawę. A najbardziej lubiły słuchać przy wspólnym ognisku o jego wyprawach i podróżach. Czasami zadręczały starego krasnoluda pytaniami, ale on cierpliwie i ciekawie jak niewielu potrafi, opowiadał, odpowiadał i zaciekawiał małe ludki jeszcze
    bardziej. I tak mijały kolejne lata. Skrzaty dorastały czerpiąc z mądrości krasnoluda. Potrzebowały jego rad, o które coraz częściej prosiły same. Czuły, że dzięki temu stają się bardziej zaradne, odważne i sprytne. Ba, nie zawsze się z nim zgadzały, czasami były na niego
    obrażone, a czasami zezłoszczone. Zawsze jednak wracały potem w okolice jego ogniska, aby znowu posłuchać co też stary krasnolud ma im do opowiedzenia, skąd powrócił, co zobaczył i usłyszał. A on czuł się potrzebny. Uczył się od nich cierpliwości i ich świata, który był
    pełen radości, śmiechu, otwartości. Dzięki nim czuł, że oprócz tego,że jest starym doświadczonym krasnoludem, który nosi topór i potrafi walczyć, ma też serce, którym potrafi kochać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajka zaczyna żyć własnym życiem. Ot potęga metafor. Dzięki za dokończenie.

      Usuń
    2. nauczyć nauczyć się mogą skrzaty od krasnoluda wiele... ale stary, mądry krasnolud, którego atrybutem ciężki topór jest dobrze wie, że jak nim zamachnie to jednocześnie swą siłą 3 drzewa powali. A skrzaty płochliwe, strachliwe nie wiedzą, że można mieć taką moc i kiedy się dobrze ją wykorzysta to wiele rzeczy można naraz zrobić, rozwiązać, zbudować. Krasnolud przywykł do swej siły, wiec niezwyczajny był rozkładać swą siłę na drobne kawałki, kiedy jednak tupot małych nóżek nie dobiegał do Jego ucha pomyślał, że może stary pordzewiały kozik, którego używał zanim toporem dobrze władał trzeba wyjąć i "próbę męskości" na miarę skrzatów przygotować. Wnet gdy to pomyślał małe skrzaty powróciły zapatrzone w Starego Krasnoluda, podeszły cichutko oczekując nowej nauki... Krasnolud podszedł do starej drewnianej skrzyni pochylił się nad nią grzebał, szukał, przewracał aż w końcu wyciągnął swój kozik, wziął sktrzaty na kolana i rozpoczął opowieść...

      Usuń
  2. Krasnolud dopiero jak stracił towarzystwo skrzatów, zrozumiał co naprawdę się liczy i co nadaje życiu sens.
    Nadzieja na, to że odnajdzie zaginione w jaskini skrzaty była tak wielka, że niczym promień wydobywający się z jego niegdyś skamieniałego serca rozświetliła pieczarę.
    Krasnolud, nawoływał, szukał i wreszcie powoli zdołał przywołać do siebie wszystkie skrzaty jeden po drugim po kolei.
    Zrozumiał, ze mogą się od siebie wzajemnie dużo nauczyć nie narzucając nic sobie na siłę.
    Krasnolud uczył rozwagi tylko w takiej mierze w jakiej skrzaty mogły to przyjąć. Skrzaty zaś nauczyły krasnoluda patrzeć na świat oczyma dziecka- co nie znaczy wcale naiwnie ale niewinnie, nieskazitelnie po prostu pięknie. Od tej pory krasnolud umiał cieszyć się z najmniejszej rzeczy. Jego serce od tego momentu przestało byś twardą, nadgryzioną czasem i udręką skałą- biło miarowo i spokojnie.
    Sylwia Szawiel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krasnolud i autor dziękują za dokończenie bajki :)

      Usuń
    2. To ja dziękuję :), pozdrawiam Sylwia

      Usuń
  3. Krasnolud kiedyś wyczytał w starej księdze, że zawsze spotykamy inną istotę po to, aby czegoś się od niej nauczyć. I tak długo trwa znajomość, jak długo trwa nauka.
    Skrzaty też już kiedyś o tym słyszały.

    I jak tylko zarówno Krasnolud jak i Skrzaty przypomniały sobie tę starą mądrość, na nowo poczuli nadzieję. Na lepsze, bogatsze niewiadome za kolejnym drzewem, jeziorem, górą. A potem każdy poszedł w swoją stronę; swoim rytmem i stylem odkrywać kolejne zakamarki fascynującego świata.
    A czego się nauczyli od siebie, zapytasz?
    Pewnie chętnie o tym opowiedzą przy ognisku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo migocący, dający ciepło i poczucie wspólnoty ogień najlepiej sprzyja takim opowieściom.

      dzięki
      maciek

      Usuń
  4. Śmiechy ucichły, tupot nóżek oddalił się a serce krasnoluda znów powoli zaczynało przypominać kamień, mimo że nadal gościła w nim wielka tęsknota.

    Wszystko to działo się zupełnie niedawno, bo raptem kilka wieków temu...

    ...I w tej chwili, może dlatego, że ukłuło w sercu, a może to broda zawinęła się pod pachą, a może to kolejny wspaniały eksperyment maga w odległej o setki mil wieży, wyrwały krasnoluda z tego obłąkanego snu...

    Chwilę to trwało zanim pojawiła się myśl, iż jest w jaskini, obok rozświetlającego mrok ogniska, przy którym kręciły się małe skrzaty. Zimno powoli ustępowało uczuciu ciepła, które rozchodziło się szybkimi krokami po ciele krasnoluda.
    Skrzaty wesoło bawiły się czyszcząc zbroję i tarczę, od czasu do czasu zerkając z zaciekawieniem na starego krasnoluda.
    - Ehh ta młodzież - westchnął krasnolud i senne zmory zniknęły już całkowicie. Lekki uśmiech pojawił się na jego poważnej i starganej życiem twarzy.
    Poczuł suchość w gardle
    - to pewnie późny efekt koszmaru
    - tak, na pewno tak
    - O Bogowie, spociłem się, straciłem wiele witamin
    - trzeba się napić
    - tak, trzeba jak najszybciej uzupełnić płyny
    Prowadził ten wewnętrzny dialog kilka chwil. I pewnie dalej by trwał gdyby nie narastające pragnienie.
    Nie podnosząc się z posłania poszukał po omacku baryłki przedniego krasnoludzkiego bimbru....
    - Nie... - pomyślał - Jeszcze nie teraz. To musi jeszcze chwilę poczekać, i sięgnął po kufel piwa. Popijając trunek jego myśli poleciały w przód - tak szybko jak szarżujący w walce krasnolud.
    Toż na dniach opuści swój dom i razem z niziołkiem i magiem ruszą w kolejne przygody... Tam zawartość baryłki będzie na wagę złota...
    Na samą tą myśl przeszył go dreszczyk emocji,aż po same końcówki brody.
    - Co za przyjemne uczucie - mruknął przeciągle, aż skrzaty podniosły wzrok zaciekawione tym rumorem, który powstał znikąd.
    Widząc, że krasnolud już nie śpi podbiegły do niego i przekrzykując się zaczęły wołać:
    - Bajka, jeszcze jedna bajka, prosimy, prosimy!!!!
    - Ta o krasnoludzie i smoku!!!!
    - Ehh ta młodzież.. - westchnął z przekąsem krasnolud - Lubił opowiadać tę historię, miał dar, a i skrzaty zawsze słuchały Go uważnie, obserwowały Go i naśladowały....
    bo w głębi duszy chciały być takie jak On...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za to warto napić się zacnego gnomiego piwa. Zimnego, z gęstą, aksamitną pianą zdobiącą wąsy i brodę :)

      dzięki
      maciek

      Usuń
    2. Tęsknota największa: za utraconą władzą, posłuchem, autorytetem (odwieczne afrodyzjaki!)...Apatia pogłębiała się, przeszła w rezygnację i bezruch. Wielkolud przestał opuszczać jaskinię, a później i legowisko, stracił apetyt, nie widział żadnego celu do działania. Marniał...
      A skrzaty szalały upojone wolnością, zabawom i figlom nie było końca."Nie bawisz się, to nie żyjesz!" wymyśliły hasło usprawiedliwiające ich beztroskie poczynania...słodkie nieróbstwo po pewnym czasie zaczęło nużyć, brakowało pomysłów i spontaniczności. Ktoś przypomniał starego mentora, ktoś wraził "słuszne" oburzenie faktem, że tak szybko o nich zapomniał, ktoś rzucił propozycję, żeby podejść i zobaczyć, jak sobie bez nich radzi...Cisza, jaka ich zastała przy jaskini zaniepokoiła, zaintrygowała: kilku odważnych maluchów cicho zakradło się do środka. Wybiegli z nowiną, że wielkolud leży bez życia! Jak się upewnić? co robić? ogarnęło ich przerażenie..."myślmy, to nie boli!" zakrzyknął ten od pomysłów. Więc zaczęli...potrzeba, to matka wynalazków: poszukiwacze złota w Klondike nie wpadliby na pomysł zbudowania takiego ciągu naczyń połączonych doprowadzających pokarm do ust leżącego, wszak musieli działać "pod górę"!Początek stanowiła wysoka drabina, zbudowanie której było największym wyzwaniem! Ale upór i determinacja...czy pisać więcej?Podanie pierwszych porcji przywróciło słabe oznaki życia...działali dalej, uradowani odebranym sygnałem...Wielkolud uchyliwszy powieki ze zdumieniem pomyślał, że śni, ale kubki smakowe zasmakowawszy w zapomnianych specjałach wysyłały coraz natarczywsze sygnały do mózgu, i one też czegoś chciały, a miały swoje sposoby niezawodne! Wielkolud wracał do życia mile zaskoczony nową sytuacją. Wszyscy byli szczęśliwi: duży, bo zrozumiał, że nie można uszczęśliwiać na siłę, że to, co dobre dla dużego może być ciężarem dla małego, trzeba mu dać czas na "dorośnięcie", że narzucanie swojej woli wywołuje odruch buntu...wreszcie, że w trudnej sytuacji mały okazuje się wielkim w swoich poczynaniach. Skrzaty przez swój czyn nabrały pewności, że potrafią, że nie można nikogo eliminować ze swego życia, że ten, kto wymaga robi to z uczucia, chociaż nie zawsze posługując się właściwymi metodami...Ze nie jest łatwo zaakceptować metody współpartnera, ale życie bez niego jest niepełne. Wszyscy nauczyli się czegoś nowego, wzbogacili o nowe uczucia...nauczyli żyć RAZEM. Zaczęli nową bajkę...

      Usuń

Śmiało, zapraszamy do pisania :)