poniedziałek, 5 marca 2012

Czemu z przyzwyczajenia do myślenia

Korzeni "z przyzwyczajenia do myślenia" pewnie należałoby szukać w czasach, kiedy odkryłem, że Święty Mikołaj przywozi prezenty nie z Laponii tylko z szafy, capi mieszaniną śledzia i wódy ze stołu i… jest sąsiadem. W dodatku krzyczy nie wtedy, kiedy się go ciągnie za brodę, tylko, kiedy się brodę puszcza. Niewiarygodne. Niewiele później odkryłem, że dzieci nie biorą się z kapusty i mają coś wspólnego z wieczorną zabawą taty i mamy w lokomotywę. Jak pytałem o to, rodzice nagle tracili słuch.  Tak w wieku 6 lat zaczęła podupadać moja wiara w prawdy objawione... Nie to, żebym był tego wówczas świadom. Nic z tych rzeczy. Do dzisiaj zresztą łapię się na tym jak wiele spraw przyjmuję za pewnik, a pewnikiem nie są. Pierwszy krok został jednak zrobiony, później były kolejne...

…przy pierwszej rozmowie o pracę, kolega podpowiedział mi, że najważniejsze to się nie bać i patrzeć prosto w oczy. Przy wejściu do pokoju okazało się, że mój pierwszy przyszły szef ma jedno oko na Maroko drugie na Kaukaz. Dopiero się wystraszyłem… (swoją drogą serdecznie go pozdrawiam, do dzisiaj miło wspominam współpracę)

…uczestniczyłem w kilkudziesięciu warsztatach, na których trenerzy wmawiali, że jeżeli będę robił to co mówią to będę bardziej szczęśliwy, skuteczny, będę miał więcej kasy. 10% ludzi miesiąc po warsztacie może było, pozostali mówili – u mnie to się nie sprawdza…

…słyszałem jak moim przyjaciołom z korporacji mówiono: „nie masz co się martwić, ciebie zmiany nie dotkną”, po miesiącu, dwóch część z nich rozpaczliwie szukała źródeł zarobku…

…do niedawna byłem pewien, że miłość sama w sobie wystarcza do przejścia razem przez życie. Dzisiaj wierzę, że na prawdziwą miłość trzeba zapracować. Tolerancją, uważnością, umiejętnością słuchania, wybaczania i proszenia o wybaczenie… choć też nie wiem czy to prawda, czy to wystarczy…

Czemu o tym piszę?

Z wiekiem co raz bardziej doceniam sztukę obserwacji, refleksji i wyciągania wniosków. Takich własnych, a nie podpowiedzianych przez telewizję, poradnik, szefa, terapeutę. Oczywiście często warto ich słuchać, ale nie koniecznie być ślepo posłusznym. Nie jest to proste w dzisiejszym świecie, w którym wciąż nas ktoś poucza, mówi jak mamy robić, jak się nie dostosujesz to wylecisz. Niejednokrotnie, że nie mamy czasu nawet zjeść spokojnie śniadania, porozmawiać z rodziną. A przynajmniej tak nam się wydaje.
Jak zatem wyrobić w sobie umiejętność zatrzymania się, sprawdzenia gdzie jestem, czego chcę, czego potrzebuję żeby to osiągnąć, co z tego, co robię jest moje a co bezrefleksyjnie „pożyczyłem”? Jak przyswoić umiejętność uczenia się na sukcesach i błędach (zamiast rozpamiętywania). Jak nie chodzić wciąż tą samą drogą, wypracowywać, własne rozwiązania , takie, które pasują do nas, a nie do jakiegoś mądrego guru. (czasem guru może jest i mądry, ale trzeba umieć z tej mądrości korzystać)

O tym chce rozmawiać w ramach „z przyzwyczajenia do myślenia”.

Norbert

ps.

Nie roszczę sobie prawa do jedynej, słusznej prawdy, choć niejednokrotnie będę wyrażał swoją opinię. Nie po to by ją komukolwiek narzucić, tylko, aby skłonić do dyskusji, refleksji.  I na taką liczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmiało, zapraszamy do pisania :)