poniedziałek, 12 marca 2012

Myśli z czytelni

Jakoś tak się porobiło, a punktem przełomowym było zrobienie prawa jazdy, że intelektualnie rozwijam się  głównie w czytelni. Moja ulubiona mieści się w willowej dzielnicy Warszawy, na Bielanach. W zasadzie część willowa jest obok, ale i tak jest pięknie. Samo wnętrze jest dość małe, schludne, dobrze oświetlone i mieści obok półki na książki pralkę, wannę, umywalkę i "fotel". W takich właśnie cichych i komfortowych warunkach przeczytałem ostatnio w książce Jamesa May'a (na co dzień dostojnie prowadzącego samochody w znanym brytyjskim programie motoryzacyjnym) taki fragment:

"...Tysiące osób twierdziło, że zostały porwane przez kosmitów i poddane eksperymentom, a są i tacy, którzy nie uważają się za mieszkańców Ziemi, tylko przybyszów z planety Oobabado. W zasadzie jedyne, czego brakuje w naszej kulturze pełnej UFO i obcych, to jakiekolwiek namacalne dowody na istnienie latających spodków. Albo - ogólnie rzecz biorąc - obcych."

Pomyślałem, że podobny scenariusz towarzyszy mi w życiu od lat. Od pierwszej dyskoteki w szkole podstawowej nr 248 gdzie stojąc oparty o sosnową imitację dębu w głowie układałem pytanie, zaproszenie do tańca. Słowa o takiej sile i obietnicy spełnienia, że żadna z pięknych młodych dam nie mogłaby się im oprzeć. Układałem i stałem wiedząc w głębi siebie, że Ona i tak odmówi...

Pamiętam jak w dawnej pracy szykowałem się do rozmowy o podwyżkę. Zbierałem argumenty, powody, dowody i potwierdzenia. Tworzyłem strategie, zawiłe konstrukcje słowne, i wszelkie możliwe odpowiedzi na pytania, które nigdy nie padły. Nie miały szansy ujrzeć światła dziennego, ponieważ w całym ferworze przygotowań, zapomniałem iść na tą rozmowę...

Wiele wieczorów spędziłem czytając i z wypiekami na twarzy marząc o dalekiej Syberii. Zimie przez duże Z i małych wartościach temperatury wyrażanej w C. Przejrzystej wodzie Bajkału i przestrzeni gdzie okiem sięgnąć. Planowałem, czasem wspominałem, zawsze miałem nadzieję i... I konsekwentnie odkładałem, bo przecież jeszcze nie teraz, jeszcze najpierw muszę, powinienem, wypadałoby żebym.

Piszę to praktycznie w przeddzień wielkiej przygody, która jeszcze nigdy nie była tak bliska i realna. Co się zmieniło? W zasadzie nic. W tańcu jak dawniej muzyka mi nie przeszkadza, jako dżentelmen o pieniądzach nie mówię a Syberia jest gdzie była. A ja na nią jadę. Ot cała zmiana.

Na koniec jeszcze jeden cytat. Tym razem słowa, tego którego posądzano o śmierć, co było stanowczo przesadzone:
"Przeszedłem straszne rzeczy w życiu, przy czym niektóre z nich zdarzyły się naprawdę."

Ciekawe czy tylko ja tak mam. Tyle założeń, tyle myśli, tyle przekonań, a ile działania?
maciek


9 komentarzy:

  1. Takie odkładanie na wieczne "później" wynika też czasem z tych fałszywych przekonań, że "nie zasłużyłem" lub "nie mogę być takim egoistą"...

    A kto lepiej zadba o mnie niż ja sama? :)
    Powodzenia podczas wyprawy! Duchem i myślą wspieram!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe jak bardzo w naszym życiu pokutują nawyki, stereotypy i przekonania wyniesione z kultury, tradycji, domu rodzinnego , czy historii umęczonego narodu.

      Nie to żeby ich nie szanować (przynajmniej niektórych), ale w sumie to dość krótko żyjemy na tym łez padole. Więc może niech to będą łzy ze śmiechu.

      miłego
      maciek

      Usuń
  2. Trywialne: "żyj tak, jakby to był ostatni dzień..." wystarcza, aby usprawiedliwić te Twoje "zbytki" ;) całe nasze życie jest jak Bucket List... a przynajmniej powinno... . Tylko wróć do nas, zagramy jeszcze w kosza... a może w rękę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Maciek, napiszę bo to trochę też historia o mnie, i chodzą mi po głowie pytania:

    W staniu pod ścianą na ile strach jest przed tym, że piękna młoda dama odmówi a na ile przed tym, że... nie umiem tańczyć? I się zbłaźnię, ośmieszę, zresztą widzi, że drętwus stoi pod ścianą? Bo jakoś nie podejrzewam, żeby poza parkietem nieśmiałość taka była...

    W rozmowie o podwyżce ile jest prawdziwego "zapominania", a ile przekonania, obawy, że nie należy mi się, są inni lepsi...?

    Ile rzeczy zrobiłeś, nauczyłeś się, zmieniłeś w międzyczasie, żeby móc powiedzieć "- 20st, -30?, spanie pod namiotem, dziki teren, zdanie małą grupę? Luzik, tylko niech ktoś k... te bilety i wizę zorganizuje:-)". Ile wypraw zimowych wcześniej zrobiłeś? Ile sprzętu sprawdziłeś?

    Niemalże każdy cel da się osiągnąć przy pomocy mniejszych kroków. Pytanie tylko na ile one są atrakcyjne i chce się je robić. No bo co, cholera, tańczyć się będę uczyć?

    Swoją drogą ciekawe co byłoby dzisiaj wciąż większym wyzwaniem i dal Ciebie i dla mnie: Syberia czy nauka tańca?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię jak masz rację. Nie to żebym zawsze chciał ja ją mieć. Ale czemu Ty?
      Ale masz, kroków tych małych było mnóstwo. I fajnie, że czasem można spojrzeć na te ślady na piasku z boku, z dystansem i docenić samego siebie. I przypomnieć sobie że można się cieszyć tymi małymi sprawami a nie wiecznie gnać do przodu.
      Ciekawe czy ambicja to największe błogosławione, czy przekleństwo? Czasem mam mieszane uczucia.

      I co Pana na to, Panie Grzybu?

      Usuń
  4. Ciekawe, co byłoby dzisiaj wciąż większym wyzwaniem...Można zatem prosić do tańca?:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. w staniu pod ścianą na ile strach jest przed tym,że przystojny Pan nie podejdzie albo że żaden nie podejdzie... pewnie ma plan na inną, pewnie na mnie nie zwróci uwagi..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie On ma plan... Pewnie nie widzi... Pewnie chodzi mu o... Pewnie... Nie ma co, i tak nic z tego nie będzie.

      Pewnie Ona się nie zgodzi... Pewnie w ogóle na mnie nie spojrzy... Nie ma co próbować.

      Na szczęście jednak czasem on się zdecyduje a ona spojrzy Inaczej liczne szkoły tańca, kluby i inne miejsce gdzie ludzie zdzierają eleganckimi butami lakier z parkietu poszłyby z torbami.
      A za oknem wiosna, więc może by jednak...

      miłego
      maciek

      Usuń

Śmiało, zapraszamy do pisania :)