niedziela, 25 marca 2012

Pijak nie może mieć czego pragnie...

Tak się jakoś złożyło, że dane mi było obejrzeć film "Sunset Limited". Wolny jak osobowy do Zagórza, absolutny brak efektów i... intrygujący niczym cichy szept w środku nocy.

Długo by pisać o refleksjach z nim związanych, dlatego dzisiaj tylko jeden cytat. Taki, który buszuje mi po głowie niczym chomik w klatce. Szedł on  jakoś tak: "Pijak nie może mieć czego pragnie, więc nie może nasycić się tym czego nie chce". Że niby alkohol ma ugasić tęsknotę za prawdziwym pragnieniem? Im więcej pijemy tym trudniej nam uzyskać, to co chcemy, więc pijemy więcej i koło się zacieśnia? Nie wiem ile w nim prawdy i nie o alkoholizmie chcę pisać, ale lawinie analogii, która uruchomiła się w mojej głowie...


O Panu/Pani X, spędzającej w pracy 12-13 godzin dziennie. Niby sumienny pracownik, walczy o awans, po głębszej rozmowie okazuje się, że siedzi w pracy... bo to pozwala nie myśleć o tym co w domu. Niby wszystko robi dla rodziny, ale nie czuje z nią już więzi, więc po co wracać. Lepiej w pracy...

O młodych gniewnych, szybko pnących się do góry, nie mających czasu na związki. Rekompensujących sobie na wieczornych dyskotekach, imprezach, szybkim seksie. I po kolejnym krótkim, burzliwym romansie, nabierających przekonania, że z płcią przeciwną to nie da się żyć. Więc kolejny szybki związek...

O ludziach po przejściach, którzy pielęgnują swoją samotność i odnajdują chorobliwą przyjemność w udowadnianiu, że "wszyscy faceci to ..., a kobiety to...",  a każdy kolejny przykład potwierdza regułę...

O ludziach, którzy...

A czemu, by się nie zatrzymać na chwilę?



Już?

Zatrzymać i zastanowić: czego naprawdę pragnę? Na ile to co, robię dzisiaj, zaspokaja moje prawdziwe pragnienie, a na ile próbuję nasycić się czymś innym? Oczywiście będą stały za tym lęki, przekonania. Że teraz muszę zarabiać, że znowu mnie zrani, że rodziny nie zostawię a z rodziną żyć nie umiem, że jeszcze zdążę itd, itp. A gdyby odłożyć je na chwilę? Zastanowić się uczciwie przed sobą samym: czym żyję dzisiaj i dokąd to mnie prowadzi? Jakim życiem chcę żyć? Bez żadnego, nie da się, to nie możliwe.

I gdyby zacząć wprowadzać małe zmiany, krok po kroku, to jakie by one były?

No chyba, że nie warto się tym zajmować...


6 komentarzy:

  1. ...byłyby nasze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wtedy trzeba wziąć za nie odpowiedzialność :-)

      Usuń
  2. zeby zrozumiec czego sie chce i byc tego 100 procent pewnym trzeba sto razy upasc, probujac 100 rzeczy, w ktore 100 razy wierzylismy. Kazde podniesienie z kolan zbliza do prywatnego podium:)...a ogolnopojety sukces latwo zmierzyc...osobami, ktore masz przy sobie go osiagajac.:) d.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym dorzucił: osobami, które masz przy sobie niezależnie od sukcesu :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. a co jeśli takich osób nie ma?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze są.
    Czasami tylko człowiek w niewłaściwym miejscu ich szuka.
    Czasami nie daje im szansy.
    Czasami zawieruszył się gdzieś na chwilę w swoim życiu, kiedy wróci na swoją drogę to i oni się pojawią, wrócą.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, zapraszamy do pisania :)