Plan na dziś - odszukać posterunek policji migracyjnej w Ulan-Ude i przekonać panów (choć pewnie łatwiej byłoby panie), żeby nam przedłużyli wizy o jeden dzień.
W kilku słowach o tym co za nami. Śmiało mogę powiedzieć, że wyspę Olkhom poznaliśmy dokładnie i z różnych stron. Była wspominiana wcześniej ruska bania (nawet dwa razy), było poznanie obyczajów miejscowych rybaków, był nocleg w zapomnianej przez czas i sanepid chacie naszych nowych przyjaciół Buriatów.
Były też dwa dni walki z Tajgą, która jest wymagającym przeciwnikiem. Wymagającym, dzikim i pięknym zarazem. Pierwotny las, wysokie klify i raz na jakiś czas widok na największe lodowisko na świecie jakim o tej porze roku jest Bajkał.
I te wieczorne ogniska w kompletnej pustce, pod bajecznie rozgwieżdżonym niebem...
Na deser był port ze skutymi lodem kutrami i wszechobecnymi znakami dawnej PGRowskiej świetności.
A jakby ktoś pytał jak kulturalnie napić się wódeczki jadąc ruską tabletką przez bezdroża i stepy, odpowiadam - wystarczy odkręcić klosz wewnętrznej lampki (najlepiej tej przy kierowcy) wyrzucić co grubsze śmieci i elegancki, odpowiednio pojemny i nietłukący się kieliszek gotowy.
Na zdarowie...
maciek
pisane w drodze, na kolanie
Location:Ułan Ude,Rosja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Śmiało, zapraszamy do pisania :)